niedziela, 18 sierpnia 2013

Prolog

-Dlaczego nie możesz po prostu pomyśleć, John?- warknął Sherlock.
Niewysoki mężczyzna siedzący na fotelu naprzeciw zmarszczył brwi.
-Ah, wybacz mi, Sherlocku, że nie jestem tak genialny jak ty.
-Przyzwyczaiłem się.- odparł, po czym podciągnął nogi pod brodę, co było dla niego bardzo charakterystycznym odruchem.
-Zaraz, zaraz...- zamyślił się John.- Ty sam nie wiesz. Nie wiesz, i liczysz, że Cię oświecę!
-Czaszka dawała radę.
Doktor Watson westchnął. Ostatnimi czasy zaczynał tęsknić za... Przyziemnymi sprawami. Ciągle zajmował się różnego rodzaju przestępstwami oraz zabójstwami wraz ze swoim przyjacielem- Sherlockiem Holmesem. Im dziwniejsza zdawała się być zbrodnia, tym lepiej.
Aktualnie męczyła ich sprawa 20-letniej modelki; znaleziono ją martwą w przymierzalni jednego ze sklepów w Londynie.
-Myśl, Sherlocku, myśl! Przecież do tego jesteś stworzony!- detektyw zerwał się z siedzenia i podszedł do okna. W tym samym momencie rozległ się dzwonek jego komórki.-Lestrade?
John wstał i przeszedł do kuchni; przysiadł na jednym z krzeseł ustawionych dookoła stołu. Po chwili do pomieszczenia wtargnął jego przyjaciel.
-Nie rozsiadaj się.- rzucił, podnosząc płaszcz z oparcia jednego z krzeseł.- Jedziemy przesłuchać siostrę Emily Waters.
-Ja... Ja nie jadę.- oznajmił doktor.- Nie zrozum mnie źle, ale... Po prostu nie jadę.
-Ohh, daj spokój, John.- Sherlock zmarszczył brwi.- Potrzebuję Cię.
-Tak? Niby do czego? Odpędzania fanek?- zadrwił.
-Nie chcesz to nie jedź.- po tych słowach detektyw-konsultant opuścił kuchnię. Watsona doszedł dźwięk skrzypiących schodów, a następnie trzask drzwi frontowych.
Znowu. Znowu się obraził.- pomyślał.
Przeszedł z powrotem do salonu. Usadowił się w najwygodniejszym z foteli, włączył telewizję i starał skupić się na lecącym show.
Odrobina normalności dobrze Ci zrobi.- przekonywał się.
Jednak nie mógł pozbyć się wrażenia, że nie powinien tu być. Że powinien towarzyszyć przyjacielowi w przesłuchiwaniu owej Emily Waters.
-John?- w przemyśleniach przerwał mu głos pani Hudson.- Myślałam, że towarzyszysz Sherlockowi.
-Nie, dzisiaj...- przez chwilę miał zamiar wymyślić jakąś pustą wymówkę (złe samopoczucie było bardzo kuszącą opcją), jednak dobrze wiedział, że prędzej czy później prawda "wypłynie" na wierzch. Poza tym, nie chciał okłamywać ich sympatycznej gospodyni.- Dzisiaj postanowiłem nie przejmować się... Niczym męczącym.
Pani Hudson przysiadła na kanapie i założyła nogę na nogę.
-Rozumiem Cię. To dla Ciebie za dużo, hmm? Ale nie przejmuj się, nikomu nie udaje się nadążyć za trybem życia Sherlocka Holmesa.
Doktor już otworzył usta, aby odpowiedzieć, jednak szybko je zamknął.
-Powinieneś znaleźć sobie kogoś, John.- gospodyni kontynuowała.- Zbudować stały związek. Założyć rodzinę.
-Pani Hudson!- Watson zerwał się z fotela.- Nie wiem czy pani widzi, ale żaden z moich "stałych" związków nie wytrzymał dłużej niż dwa tygodnie!
Gospodyni także wstała.
-W takim razie powinieneś znaleźć sobie przyjaciela, który nie jest detektywem! Najwyraźniej to nie dla Ciebie.
Po tych słowach zostawiła Johna samego.
Ten podszedł do okna. Przez ulice przechodziła właśnie cztero-osobowa rodzina; rodzice i dwójka dzieci. Co prawda to prawda, chciałby założyć rodzinę. Ale... Właśnie, co ale?
Dobiegł go odgłos dzwonka jego telefonu. Sięgnął do kieszeni i wyjął komórkę.
-Halo?- odebrał.

-Już rozumiem...-szepnął Sherlock do siebie.- Lestrade! Już wiem!
Inspektor szybko podszedł do detektywa. Znajdowali się w domu Emily Waters.
-Musimy przesłuchać jej fotografa.- oznajmił Holmes.- Emily wspominała, że zaistniał między nimi jakiś konflikt...
W jego kieszeni zawibrował telefon.

Przyjedź do domu. W miarę szybko. JW



1 komentarz:

  1. Zapowiada się ciekawie a ponieważ bardzo tęsknie za Sherlockiem zapewne będę tu wpadać i poczytywać sobie co nieco :)

    OdpowiedzUsuń